"Żądło Genowefy" jest opowieścią prawdziwą. Nie chcę przez to powiedzieć, że doznałem wszystkich przygód dotyczących "porucznika Herberta". Ale te przygody i przeżycia są prawdziwe. Niektóre z nich przeżyłem sam istotnie; inne przeżyli moi koledzy, od których otrzymywałem bezpośrednie ustne relacje; jeszcze inne zaczerpnięte są z kronik polskich dywizjonów lotniczych w Wielkiej Brytanii. Nie chciałbym, by ktokolwiek z lotników mógł przypuszczać, że sobie przypisuję wszystkie loty i czyny, w których bierze udział "porucznik Herbert". Dlatego ci, którzy odnajdą w tej postaci siebie lub innych kolegów, niech wiedzą, że nie tylko ja sam jestem tutaj "Herbertem". Prawie wszystkie inne nazwiska bohaterów tej książki też są zmienione. Wreszcie - "Genowefa". Nie przypominam sobie, bym widział gdziekolwiek samolot tak nazwany. Dałem mu takie imię, ponieważ po raz pierwszy leciałem na Wellingtonie oznaczonym literą G. To nie był nawet lot bojowy - nie: po prostu krótki przelot z jednego lotniska na drugie. Ale ten przelot odbyłem w towarzystwie "Górala", mego przyjaciela i byłego ucznie, któremu wiele miejsca w tej książce poświęciłem.
Ksiązka wydana przez Iskry w 1957 roku. Stron 222. Okładka miękka, broszurowa z niewielkim przytarciem krawędzi i lekkim przetarciem na grzbiecie u dołu. Blok w stan ie bardzo dobrym. Na stronie przedtytułowej cyfry czerwonym ołówkiem.