Kroki, teraz wyraźne, zdecydowanie zmierzały w jego kierunku. Z początku był to amorficzny kształt schodzący? dół zbocza. Ubrany w jakąś ciemną szatę. Twarz miał ukryta w cieniu głęboko nasuniętego kaptura. To stworzenie szło prosto na niego. Było coraz większe. Wydawało się, że przynosi ze sobą mrok. Był przerażony. Odwrócił się, by uciekać, ale potknął się o walizkę. Poturlał się po śniegu, a postać pochyliła się nad nim.
Pozycja wydana przez Amber w 1991 roku. Stron 253. Okładka miękka, broszurowa z niewielkim przytarciem krawędzi i sladami załamań. Blok spójny.